Świadectwo Agnieszki z REO

Na Rekolekcje Ewangelizacyjne Odnowy w Duchu Świętym, czyli w skrócie REO, wybierałam się pełna nadziei, a jednocześnie obaw, co będzie, jeśli się zawiodę. Czułam, że muszę się postarać, żeby nie zmarnować tego czasu i nie wracać z pustymi rękami. Ale pierwsze zaskoczenia były tuż, tuż…
Na początku zdziwiłam się trochę, że na katechezach powtarzają nam takie oczywistości jak „Bóg cię kocha” itp. Przecież ja to wiem co najmniej od czasów lekcji religii. Czekałam, aż przejdziemy na wyższy stopień wtajemniczenia… 🙂 Potem modlitwa – fragmenty z Pisma świętego jako pomoc w rozmowie z Bogiem. Hmm… niby nic spektakularnego.
Okazało się jednak, że katechezy są właśnie takie, bo ja nie muszę dowiadywać się niczego nowego! Modlitwa jest właśnie taka po to, aby przeprowadzić mnie z tej wiedzy, którą mam do wiary. I to okazało się być najtrudniejszym stopniem do pokonania.

Już wkrótce zrozumiałam, że wiedzieć, że Bóg mnie kocha, a uwierzyć, że Bóg mnie kocha i zaufać Mu – to dwie zupełnie różne sprawy. Z tym moim pragnieniem duchowych osiągnięć na różne sposoby próbowałam wykrzesać coś z siebie, „zmusić się” jakoś do wiary, ufności. I nic. Męczyłam się bardzo tą świadomością, że nie umiem Bogu zaufać.
W pewnym momencie wątpiłam już, że to w ogóle jest możliwe. W końcu zrezygnowana i zmęczona tym zmaganiem się ze sobą powiedziałam: Jezu, zrób coś, bo widzisz, że mi nic nie wychodzi. On nie pozwolił długo się prosić… W tej chwili bezradności doświadczyłam Jego miłości z taką mocą, jak jeszcze nigdy w życiu. Poczułam, że On jest i że bardzo Mu na mnie zależy. Jego miłość jest tak szalona, że wybrał krzyż, aby mnie uchronić od cierpienia. Nadal nie wiem jak to możliwe, ale On tak właśnie mnie kocha. W jednej chwili zniknęły wątpliwości i rozterki i wiem, że tylko Bóg mógł to sprawić. Z radością i ufnością przyjęłam Jezusa jako mojego Pana i Zbawiciela.
Nie do wiary jak Bóg jest hojny. Dał mi na tych rekolekcjach to, o co prosiłam i wiele więcej: doświadczenie wspólnoty, wspaniałych prowadzących, kapłanów i animatorów, czas na przebywanie z innymi i czas na przebywanie ze sobą, a nawet pierwszy mały sukces w pokonywaniu nieśmiałości (czyli występ w zaimprowizowanej scence). Bałam się, że to poczucie, że jestem kochana, zniknie tak samo nagle, jak się pojawiło, ale dzieje się wręcz odwrotnie. Kolejne rzeczy przychodzą z czasem, zaczynam dostrzegać miłość Boga w Jego Słowie, w zwykłych wydarzeniach, poprzez działanie innych ludzi.
Często mam wrażenie, że to Bóg sam przypomina mi o swojej miłości kiedy zaczyna wkradać się jakieś zwątpienie, kiedy zapominam o Nim i na powrót zaczynam bardziej ufać sobie. To za każdym razem mnie zadziwia, gdy odkrywam, że On chyba sto razy bardziej niż ja troszczy się o moją wiarę, woła mnie, gdy się od Niego odwracam i próbuję radzić sobie sama. Czuję, że Jezus jest naprawdę ze mną i uczę się powierzać Mu wszystkie doświadczenia, mówić o tym, co mnie boli, czego się boję, o tym, co mnie cieszy i czego potrzebuję. Nigdy mnie nie zostawił, gdy wołałam Go o pomoc. Nie jest oczywiście tak, że wszystkie moje problemy, pokusy i upadki zniknęły i nie jest tak, że już wszystko zrozumiałam i wątpliwości zupełnie odeszły, ale coś się zmieniło – teraz mogę zawsze odwołać się do tego, co otrzymałam na REO – wiary w tę nieprawdopodobną i bezwarunkową miłość Boga do mnie.
Tak naprawdę ja zrobiłam tylko jeden mały krok – zapisałam się na rekolekcje i przyjechałam, a Bóg sam pokierował resztą i obdarował mnie o wiele, wiele bardziej, niż się tego spodziewałam.

Chwała Panu!

Agnieszka
listopad 2009

Mogą Cię również zainteresować: