Wspomnienie o Bartku …

We wtorek, 12 grudnia,  odszedł do domu Ojca Bartek Bielikowski. Bartek przeżył 45 lat, trafił do Kyriosa ok 2 i pół roku temu na modlitwę wstawienniczą, później zaczął uczęszczać na spotkania naszej Grupy. Na zawsze pozostanie w naszych wspomnieniach ….:

Niektórzy z nas znali go lepiej inni już tylko słyszeli , że choruje i że prosimy o zdrowie dla Niego.

Ja poznałam bliżej Bartka , kiedy byłam z Nim i z Mają 2 lata temu na dyżurze w kuchni w Magdalence. To był fajny moment razem obierać jarzynki 🙂 Pani Jadzia była na początku taka ostra, a na koniec dyżuru  nie mogliśmy się rozstać 🙂

Bartek dla kogoś był synem, bratem … Z nami łączyła Go wspólnota serca i ducha. Przychodził na spotkania, żeby z Nami wspólnie odkrywać miłość Boga, uwielbiać Go i oddawać Mu chwałę. Był czas, że chodził na wspólną modlitwę diakonii osłonowej. Pamiętam jak opowiadał o swoim REO, jeździł do świątyni Opatrzności Bożej, dużo się tam działo dla Niego. Uśmiałam się jak pierwszy raz usłyszałam, jak Artur mówi o Nim – „Wedel”- tak Bartek miał pod dostatkiem czekolady 🙂  Oh! 🙂 i te wyjścia integracyjne do Green Cafe 🙂

Jak przeczytałam sms , że „zmarł”, byłam zaskoczona,  wielu z Nas tak targowało się z Panem Bogiem o Jego uzdrowienie… Pan Jezus powiedział „w domu  Ojca Mego jest mieszkań wiele”.  Bartek miał przygotowane miejsce.

Bartek będzie w naszej pamięci. Dobrze jest mieć znajomego, który szepnie o Nas Panu Bogu 🙂

Kasia S.

……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………..

Kasia stwierdziła, że był to najbardziej optymistyczny pogrzeb, na jakim była i coś w tym jest…
Oczywiście nie obyło się bez smutku, wielu, wielu łez, po ludzku została pustka i jest to trudne, ale wielu z nas dzieliło się tym, że odczuwało obecność Bartka pełnego pokoju i jak zawsze uśmiechniętego.

Bartek dołączył do nas ponad 2 lata temu (17 grudnia 2015 został dopisany do listy mailowej). Szybko odnalazł swoje miejsce w grupie, starał się o swój rozwój duchowy, dzielił się, jak ważnym dla niego przeżyciem było REO, uczestniczył również w grupce dzielenia.
Bartek niemal od początku zaczął siebie dawać wspólnocie, zaangażował się w przygotowania do Jubileuszu, pojechał na wspomniany poniżej dyżur kuchenny, a nade wszystko był wiernym uczestnikiem diakonii modlitwy osłonowej. Wiem, że chodził na spotkania diakonii bardzo regularnie i sam wiele razy wspominał, że to właśnie tutaj odnalazł swoje miejsce służby.

Przychodząc do naszej wspólnoty już był chory, po operacji, ale pełen nadziei, bo nie było przerzutów, mógł normalnie żyć, doceniał każdy dzień, cieszył się z wyjazdów w góry, itp. Z czasem choroba nowotworowa dała o sobie ponownie znać, ale Bartek nigdy się nie stracił wiary i nadziei.
Wielu z nas pamięta jego mocne świadectwo, które powiedział kilka miesięcy temu, miał przerzuty, był w trakcie chemii, a w świadectwie z pogodą ducha skupiał się na Jezusie i mówił, jak wiele dobrego Jezus uczynił i czyni w jego życiu. Nie narzekał, nie pytał dlaczego, był pełen wdzięczności za życie, niezależnie, jak długo ono potrwa, nie było wątpliwości, że miał piękną, osobistą relację z Jezusem.

Bartek taki pozostał do końca, kiedy stracił władze w nogach, napisał m.in. “Walczę jak mogę. I mocno staram się trzymać Pana za rękę…” Pod koniec listopada po powrocie ze szpitala do domu z niedowładem nóg, był już pod opieką domowego hospicjum, w sms nie skupiał się tylko na sobie, ale napisał: “… A ja tam w Kyriose? Bardzo za wami tęsknie. Brakuje mi spotkań, widoku ludzi, żartów, modlitw, pieśni typu “Nie ma nikogo jak Jezus 🙂 “.

Mama Bartka opowiedziała nam, że 2 tygodnie temu Bartek miał sen. W tym śnie miał świadomość, że jest chory i modlił się za inne osoby, a te osoby były uzdrawiane. Ten sen był dla Bartka nadzieją, że jego modlitwy zostają wysłuchane.
W przejściu do Pana towarzyszyła Bartkowi najbliższa rodzina, miał pogodną, uśmiechniętą twarz…

W czasie mszy pogrzebowej usłyszeliśmy pieśń, która myślę, że dobrze oddaje to, czym żył Bartek:
“Tylko w Bogu moje jest zbawienie, w Nim jedynie duszy ukojenie, moja Chwała i Skała, w Nim pokładam mą nadzieję”.
Na zakończenie ceremonii pogrzebowej ksiądz poprosił, żebyśmy pamiętali w modlitwie o Bartku, bo po ludzku wszyscy jesteśmy słabi i niewykluczone, że potrzeba nam oczyszczenia. Powiedział jednak również, żebyśmy nie wahali się prosić Boga za wstawiennictwem Bartka…
Ja naprawdę wierzę, że my mamy swojego człowieka w niebie, który tak jak ukochał wstawianie się w naszych potrzebach w diakonii osłonowej, a potem modlitwie osobistej z domu, w czasie choroby, tak teraz chce wstawiać się za nami u Ojca w niebie…

Krysia

……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………..

Miałem również okazję poznać Bartka od początku mojego życia we wspólnocie. Niejednokrotnie miałem okazję porozmawiać z nim osobiście, czy to chwilę na spotkaniu, czy też podczas wyjazdu wspólnotowego, rekolekcji. Był człowiekiem bardzo pogodnym i szczerze mówiąc nie widziałem w nim nigdy smutku.

Człowiek, który mimo cierpienia szczególnie tego, jakie dotknęło go w ostatnich miesiącach zachował niezwykłą wiarę. Patrzę przez ten pryzmat, bo i mnie wiele bólu, trudności, cierpienia dotknęło ale długo “uczyłem się wiary”. Bartek tą wiarą żył przed i w czasie choroby, a ta była jedynie kolejnym etapem jego życia.

Myślę, że tej właśnie wiary możemy uczyć się od niego.

Jakub

 

 

Mogą Cię również zainteresować: